wtorek, 7 czerwca 2016

5 rzeczy, które zirytują Cię w ciąży

Postanowiłam zebrać 5 rzeczy, które usłyszałam, przeczytałam lub po prostu doświadczyłam od momentu zajścia w ciążę i które działały na mnie jak płachta na byka ;-).



Dobre rady

Nic tak nie drażni, jak dochodzący z każdej strony głos ze stertą "dobrych" rad. Niestety nie da się tego uniknąć, większość znajomych czy rodziny chcąc dobrze, zaczyna nas traktować jak idiotki, których lekarz prowadzący to również niedouczony gamoń bez zielonego pojęcia o zlecaniu badań w ciąży. Dookoła zaczynamy słyszeć coraz więcej rad na temat wykonywania badań, zaleceń i zastrzeżeń, dodam że wiele z tych rad różni się od siebie i zaczynamy mieć w głowie ogromny chaos. Na początku każdą radą czy pouczeniem bardzo się przejmowałam, jednak z czasem zaczęłam po prostu przytakiwać i robić wszystko po swojemu - działa!

Zakazy

Trochę można to podciągnąć pod "Dobre rady", jednak ja postanowiłam te dwie kwestie nieco rozdzielić.
Zachodzisz w ciążę i choć mówi się, że to nie choroba to nagle znajomi traktują Cię jak bardzo poważnie chorą... Nie chodź tak szybko, nie wstawaj, nie schylaj się, nie trzymaj rąk w górze, nie stawaj na drabinie/krześle (mam okna w dachu i inaczej ich nie otworzę, więc czy lepiej abym się udusiła?) nie jedz słodyczy, lody to zło, nie jedz na mieście, unikaj słońca, ubieraj się ciepło etc. Wymieniać można bez końca ...

"Po co Ci to?!"

Podobno szczególnie przy pierwszym dziecku, odbija nam "palma" i chcemy zapewnić mu wszystko co najlepsze bez względu na stopień niezbędności.
Muszę bezapelacyjnie zgodzić się z powyższą tezą, ponieważ dla Wiktorii wciąż kupujemy coś nowego, coś przydatnego bardziej lub mniej, coś po prostu ładnego itp. Tak to działa i koniec. Niestety nie wszyscy potrafią to zrozumieć i uszanować fakt, ze wydajemy na to własne pieniądze, a nie cudze ;-), dlatego też często słyszę "a skąd wiesz, że Ci się to przyda?" a skąd pewność, że nie? "nie kupuj, u nas się nie sprawdziło" aha ... czyli u mnie też się nie sprawdzi? "To nie jest Ci potrzebne" a mogę sama o tym zadecydować? ;-).

"Jak się urodzi to zobaczysz ... "

No co takiego zobaczę? Logicznym jest, że skończy się spanie do 10:00 i dłubanie w nosie, jednak widząc ile ludzi ma dzieci, wydaje mi się, że da się to przeżyć, a mało tego śmiało jestem w stanie stwierdzić, że niektórym sprawia to radość. Straszą wszyscy na około, jakby chcąc trochę zrobić na złość, a wydaje mi się, że każde dziecko jest inne, jedno będzie spało jak suseł, inne będzie cały czas w trybie "stand by", a jeszcze kolejne postanowi urządzać koncert od rana do ... kolejnego rana i nic na to nie poradzimy :-). Niech każdy, po prostu na własnej skórze się przekona jak to jest z tym wychowywaniem dzieci, a strasząc wywołuje się tylko i wyłącznie negatywne nastawienie.


"O Boże! Rodzisz w lato... współczuję!"


Ale czego ? ;-) Moja mama urodziła mnie w lato, mama mojego męża również urodziła go w lato i od żadnej z nich nie usłyszałam, że puchły jak balony i niemalże umierały z przegrzania. Najbardziej współczujące są te mamy, które urodziły zimą lub jesienią, a nie te które urodziły latem, lub zaraz po nim. Ja się cieszę, że moja córeczka będzie letnim bobasem i na razie nie czuję abym opuchła, a już duchotę i temperatury bliskie 30 stopni mamy zaliczone. Grunt to pozytywne nastawienie, a mnie nic tak nie nastraja pozytywnym humorem jak piękna, słoneczna i ciepła aura!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz