poniedziałek, 10 lipca 2017

Naprawdę chciałbyś by Twoje dziecko walczyło z rakiem?!

Nie ma dnia, bym nie czytała o kolejnym potrzebującym dziecku, dziecku które walczy z najgorszą cholerą jaka istnieje na świecie – z rakiem! Nie ma tygodnia, bym takiej zbiórki nie wsparła i nie udostępniła. Za każdym razem serce pęka mi na pół i nie potrafię zrozumieć, dlaczego los jest tak okrutny i w tak bestialski sposób zabija te niewinne istoty.

Zbiórkę dla Antosia też wsparłam, też udostępniłam i też tak jak każdą inną przeżywałam, problem w tym, że to dziecko nie istnieje, nie ma go, a kretyn, który to wszystko wymyślił ma ledwie 23 lata! Wymyślił zbiórkę, w której na pokonanie siatkówczaka, który zbiera okropne żniwo potrzeba aż 1,5 mln złotych! Od pomagających chciał „jedynie” 500 tys. W zbiórkę zaangażowała się masa osób, w tym celebryci, aktorzy, piłkarze czy muzycy. Cel został osiągnięty, pieniądze zebrane…. Pytanie tylko na co miały być przeznaczone? Bo na pewno nie na leczenie „Antosia”.

Często czytając te wszystkie historie na siepomaga.pl czy właśnie zrzutce, na której organizowana była ta zbiórka, nie mogę powstrzymać łez. Zdarza mi się przez sekundę postawić naszą rodzinę na miejscu tej potrzebującej wsparcia, jednak wtedy przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz, coś ściska w środku i czym prędzej odganiam tę myśl, biegnąc do Wiktorii by ją przytulić, ucałować i podziękować Bogu, za to, że jest zdrowa!



Świat jest jednak tak skonstruowany, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, co będzie jutro, za tydzień, rok, dwa lata… nie wiemy, czy nie daj Boże to nam nie przyjdzie zmagać się z ty cholerstwem, czy to my za jakiś czas nie będziemy musieli szukać ratunku po całym świecie (nawet teraz czuję niepokój, gdy tylko o tym pomyślę). Tymczasem, ktoś, kto mógłby być już ojcem i pewnie będzie nim za jakiś czas, bez minimum przejęcia, wizualizuje sobie posiadanie dziecka, dziecka stojącego „oko w oko” ze straszną chorobą, dziecka które ratują tysiące ludzi wyciągając „z portfela” tyle ile mogą. 
Przeraża mnie ten człowiek i pozostaje mi wierzyć, że jest po prostu chorą psychicznie osobą, która sprytnie wykorzystała „lukę” w zrzutce. Jeśli jednak zrobił to, bo zapragnął posiadania nowego auta, domu, wakacji w Stanach, to mam nadzieję, że poniesie za to konsekwencje, że poza zwrot wszystkich zebranych pieniędzy, będzie musiał w ramach zadośćuczynienia wpłacić przypuśćmy 100 tys. Złotych na siepomaga.pl dla wszystkich dzieci, które naprawdę boją się ciemności. Chciałabym także, by w ramach prac społecznych dostał parę ładnych dni spędzonych na oddziale onkologicznym z małymi dziećmi, tak by zrozumiał z kogo zadrwił, komu być może przedłużył czekanie na operację, a komu przez swój „żart” całkowicie ją odebrał.



Naprawdę trzeba być skrajnym idiotą by posunąć się do czegoś takiego, jak sobie pomyślę, że ta osoba może być rodzicem, to aż mnie skręca w środku. Jeszcze na dokładkę, ten człowiek „przeprasza” i mówi, że „bierze to na klatę”, no bohater, że hej! Nie wiem, brawo mamy mu bić z tej okazji? Pogratulować odwagi? Na co ten człowiek liczy? On nawet tego nie próbuje wytłumaczyć…. On po prostu jest na tyle bezczelny, że bez pardonu wzrusza ramionami i mówi „przepraszam”! 

Gratulacje i wyrazy współczucia dla rodziców tego osobnika.

Czy oszukując tyle ludzi, nie zastanowił się nad tym, że może komuś odebrać w ten sposób szansę, na operację? Nie przyszło mu do tego pustego łba, że kiedyś może faktycznie potrzebować pomocy? Ktoś może potrzebować pilnej zbiórki na prawdziwe, istniejące i naprawdę chore dziecko?

Chciałabym spotkać tego delikwenta na ulicy, spotkać, podejść, strzelić w ryj i zadać pytanie „Ty człowieku, naprawdę byś chciał by Twoje dziecko umierało na raka?!”  Nie życzę mu tego, bo nigdy nie chcę dla innych źle, ale mam nadzieję, że poniesie naprawdę surową karę za swój szczeniacki wybryk.


A Was kochani zachęcam do wspierania wszelkich zbiórek na siepomaga, tam potrzebujący są weryfikowani, sprawdzani i szanse na oszustwo są znikome, mam także nadzieję, że zrzutka też nieco bardziej przyłoży się do swojej pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz