#czarnyprotest
28 listopada 2015, na teście ciążowym widzę dwie wyraźne
kreski, nie mam nawet cienia wątpliwości – jestem w ciąży! Tak, jestem w ciąży
i od tego momentu oboje z mężem zaczynamy się martwić o zdrowie i rozwój tego maleńkiego ziarenka. Z niecierpliwością czekamy na kolejne badania USG, a już najbardziej
niecierpliwie wyglądamy pierwszego, najważniejszego USG pomiędzy 11 a 14
tygodniem ciąży. To właśnie wtedy dowiadujemy się o tym czy nasze dziecko rozwija się
prawidłowo, a jeśli coś jest nie tak możemy podjąć leczenie lub... dokonać aborcji
jeśli wady są na tyle duże, że dziecko nie będzie miało szans na przeżycie…
Nie jestem w stanie i nawet nie chcę próbować sobie
wyobrazić jak ogromną tragedię muszą przeżywać rodzice, którzy dowiadują się że
ich dziecko jest chore… chore na tyle, że nie przeżyje poza organizmem matki,
albo dojdzie do poronienia wcześniej czy później… Nie chcę myśleć przed jak
bardzo ciężkim i trudnym wyborem stają wtedy rodzice dziecka.
Będąc w ciąży usłyszałam o tej absurdalnej ustawie
antyaborcyjnej … byłam wtedy po tym pierwszym najważniejszym badaniu i zaczęłam
zastanawiać się nad tym, czy osoby odpowiedzialne za rzucanie tak idiotycznego
pomysłu jaką jest ustawa antyaborcyjna są w ogóle w stanie sobie wyobrazić jak
ciężko jest podjąć kobiecie decyzję o usunięciu ciąży? Bo mam wrażenie, że w ich
odczuciu to bułka z masłem… A mnie się wydaje, że to jest naprawdę dramat.
Dlaczego więc taka kobieta ma się spotkać z jeszcze większym
dramatem braku wyboru?! Dlaczego jakiś koleś pod krawatem zasiadający w sejmie ma mieć
prawo do podjęcia decyzji za nią?! Dlaczego nagle cofamy się do średniowiecza i
w tak ważne rzeczy mieszamy kwestie religijne? Czemu ksiądz, który z założenia
dzieci mieć nie będzie (choć są wyjątki od tej reguły) ma prawo wygłaszać z ambony kazanie na temat aborcji i
opowiadać farmazony o tym, że to jest życie, a kobieta decydująca się na
aborcję to morderczyni?!
A co z kobietami, które zaszły w ciążę ale ta zagraża ich
życiu? Czy wtedy życia nie należy chronić?
Co z tymi kobietami które są ofiarami gwałtu? Wtedy też
należy jej kazać nosić 9 miesięcy „pamiątkę” po tym wydarzeniu?
Pomijam oczywiście patologiczne przypadki, gdzie na lekcje z
przygotowania do życia w rodzinie chodzić się nie chciało i nie do końca świta w
głowie znacznie pojęcia antykoncepcja… ale dla dzieci poczętych w takich
rodzinach też czasem lepiej by było gdyby na świat nie przyszły, niż żeby potem
ktoś się nad nimi znęcał.
Wracając jeszcze na chwilę do tematu chorób i wad wykrytych
w czasie ciąży, wolontariusze „kościelni” oraz księża i siostry opowiadają o
cudowności jaką jest życie dziecka i tu się z nimi zgadzam. Jednak w momencie
gdy rozmawiamy o dziecku chorym, to do tej całej cudowności dochodzą jeszcze
przeogromne kwoty jakie rodzice muszą wydać na leczenie, aby ocalić życie
swojego dziecka.
Nie ma dnia, bym nie widziała na swoim facebook'u kolejnych
próśb o wsparcie finansowe na leczenie chorego malucha … serce się kraje, a co
robi w tym czasie kościół, który tak głośno krzyczy o ochronie życia? Czy
pomoże finansowo rodzicom, którzy chcą ratować swoje dziecko? Nie.
Przedstawiciele kościoła poklepią takich zrozpaczonych rodziców po ramieniu ,mówiąc
„Będę się modlił za Was” – spoko, dzięki.
Może niech Ci wszyscy obrońcy życia, zajmą się już
narodzonymi dziećmi, tymi które są nieszczęśliwe w rodzinach patologicznych,
tymi które nie mają co jeść, tymi które są chore i chcą żyć, tymi które są
cholernie samotne w domach dziecka, a te które są w brzuchach matek niech
zostawią w świętym spokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz