wtorek, 20 września 2016

Miłość nie płynie z cycków!


Wydawać by się mogło, że serce w bliskim sąsiedztwie z cyckami się znajduje, a że sercem całym kochać potrafimy, to miłość właśnie cyckami płynąć powinna.
Chwilę po porodzie naturalnym dostajesz swojego brzdąca do kangurowania i wtedy też po raz pierwszy maluch przysysa się do piersi. Po cesarce na tę przyjemność musisz chwilę dłużej poczekać, ale schemat jest mniej więcej ten sam.

W moim przypadku Wiktorię pierwszy raz miałam przystawioną do piersi po około 8 godzinach od urodzenia, wynikało to z tego że malutka musiała przez kilka godzin przebywać na obserwacji celem upewniania się, że waleczne z niej lwiątko i że wszystko gra!
Wszystko szło gładko, pierwsze karmienie, drugie, trzecie… aż nagle tak jakby zabrakło w cyckach tego co dobre … jakby się skończyło? Zapomniało wyprodukować?
Próbowałam małą karmić, ale nie miałam czym, przez co ona się wkurzała niemiłosiernie „gryząc” mnie do krwi, ja się wkurzałam bo nie umiałam jej pomóc i  efekt był tego taki, że płakałyśmy obie …

W czasie kiedy przebywałam na oddziale położniczym, było mnóstwo kobiet, w związku z czym położna laktacyjna ledwo nadążała, więc próbowałam radzić sobie sama – oczywiście bez skutku… ale dziecko głodne być nie może, więc przyszedł czas na dokarmianie mlekiem modyfikowanym. Może to jest wygodne, może dużo łatwiejsze niż karmienie piersią, jednak ja cały czas czułam, że nie daję mojej córeczce tego co najlepsze, miałam wrażenie jakbym za mało się starała…

„Karmisz?”
„Nie, głodzę.”

Moje ulubione pytanie, które dodatkowo powodowało, że czułam się do dupy i zaczynałam odczuwać coraz większą presję, że powinnam, że wręcz muszę małą nakarmić piersią bo to mój obowiązek, konieczność wręcz.

Najbliżsi bardzo mnie wspierali, dodawali otuchy i powtarzali, że przecież karmiąc sztuczną mieszanką nie robię jej krzywdy, przecież dzięki temu nie jest głodna, nie płacze, ale do mnie to nie za bardzo chciało dotrzeć. Próbowałam karmić, odciągać pokarm (rewelacyjnym lakatorem LOVI Prolactis o którym napiszę w innym poście), no bo przecież inne kobiety karmią, a mój biust przybierał rozmiary XXL i nic!

I tu Bogu dzięki, za Emilię- mamę trójki dzieci która leżała ze mną na sali. To właśnie od niej usłyszałam, że „miłość nie płynie z cycków” a zamartwiając się kwestią karmienia przegapię to co najważniejsze! Przegapię momenty, w których powinnam się cieszyć z tego że zostałam mamą, zgubię chwile w których powinnam się tulić do mojej cudownej małej Wiktorii, usłyszałam też że na 100% uda mi się nakarmić piersią, ale dopiero jak znajdę się w domu.

Uwierzyłam, we wszystko co usłyszałam i faktycznie, po powrocie do domu, potrzebowałyśmy około 2 dni, żeby wszystko elegancko zaczęło działać!



Dziś Wiktoria ma półtora miesiąca i wciąż zdarza nam się ją dokarmiać MM, jednak wolę dokarmiać niż głodzić, a miłość nie z cycków lecz z przytulania, buziaków i czułych słów płynie.

Tak więc drogie obecne i przyszłe mamy, grunt to się nie poddawać i pamiętajcie o tym, żeby jak najwięcej kochać, przytulać, całować, bo to właśnie jest miłość!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz