piątek, 16 września 2016

W 8 tygodni nauczysz się jak urodzić i nie zwariować!

Chyba nie ma kobiety, która będąc w ciąży na samą myśl o porodzie nie czuje przerażenia. Poród raczej do przyjemności nie należy, a dodatkowo z każdej strony bombardowane jesteśmy informacjami jak ogromny jest to ból i jak bardzo trzeba się namęczyć by móc poczuć w ramionach swój największy skarb.

Jest sposób na to, by do porodu się przygotować!

Szkoła rodzenia!

Uczęszczasz na zajęcia do szkoły rodzenia raz w tygodniu przez około półtora do dwóch miesięcy. Zasięgasz wiedzy od doświadczonej położnej. Masz zajęcia z fizjoterapeutką, położną laktacyjną, przychodzi przedstawiciel z Banku komórek macierzystych, masz zajęcia z psychologiem który opowiada o Baby Blues… Słuchasz o tym, jak karmić, jak przewijać, jak kąpać, dowiadujesz się kiedy „już” to faktycznie już… I po tych 8 tygodniach jesteś faktycznie gotowa do porodu! ;)
Byłoby miło…
Rzeczywistość jest niestety nieco inna.
Uczęszczaliśmy do szkoły rodzenia w Szpitalu na ul.Karowej w Warszawie i naprawdę super wspominam te 8 spotkań! Przez ten cały okres szykowałam się do porodu siłami natury, słuchałam o skurczach, o łagodzeniu bólu itp. Na początku byłam przerażona, ale z każdym kolejnym spotkaniem czułam się bardziej gotowa do tego co wydarzy się w dniu porodu. Niestety, albo stety nie jestem w stanie stwierdzić, czy wiedza jaką gromadziliśmy oboje na zajęciach, byłaby jakkolwiek pomocna podczas tej drogi przez mękę, jaką jest poród, ponieważ na około miesiąc przed terminem okazało się, że muszę mieć cesarskie cięcie!
Nie była to absolutnie moja fanaberia, wygoda czy strach przed bólem, po prostu mogłabym na jakiś czas stracić częściowo wzrok w jednym oku jeśli rodziłabym naturalnie.
Nie obyło się bez łez rozczarowania, bo przecież matki które rodzą naturalnie to bohaterki, a te cesarzowe to wrzuca się wszystkie do jednego wora z napisem „Wygodnickie”. Człowiek przez całą ciążę się nasłucha jak to poród naturalny wspaniale wpływa na dziecko, jak rewelacyjnie szybko dochodzi się potem do siebie, jak świetnie rusza laktacja itp. I nagle to wszystko przestało mnie dotyczyć… Byłam zła na siebie i w sumie do dziś nie wiem dlaczego.

Wracając do meritum – nie wiem czym są skurcze ani ból porodowy, tym samym nie mam pojęcia czy rady udzielane w szkołach rodzenia faktycznie działają. Wiem natomiast że to co usłyszałam o cc podczas zajęć, miało dość duże pokrycie w rzeczywistości, dzięki czemu mogłam z większym spokojem przechodzić kolejne etapy porodu przez cesarskie cięcie.



Karmienie

Kolejny punkt, który maglowany jest w szkole rodzenia. Pani położna przynosi pluszowego cycka, a właściwie to kilka rodzajów pluszowych cycków i na tychże cyckach pokazuje jak karmić dziecko. Chwyt kanapkowy, pozycja klasyczna i ciach! Noworodek przyssany. Otóż NIE! To tak nie działa.
Wiktorię udało mi się nakarmić w szpitalu może kilka razy, było to okupione łzami i poczuciem, że do dupy ze mnie matka bo mam mało pokarmu, bo nie potrafię jej przystawić do piersi, bo mała jest głodna …
Laktacja na dobre ruszyła, gdy się uspokoiłam i wyciszyłam w zaciszu domowym, wtedy też po dwóch dniach udało mi się odciągnąć laktatorem taką ilość pokarmu, by mała spokojnie mogła złapać pierś i to wtedy znalazłam najwygodniejszą dla nas pozycję do karmienia. 
Rady ze Szkoły rodzenia owszem, były przydatne, jednak na sucho pływać się nie nauczymy i tak samo jest z karmieniem ;).

Baby blues

Zajęcia z psychologiem trwały około 2 godziny, większość ziewała bo jak wiadomo psycholog z natury flegmatycznym bywa, jednak udało się wyłuskać z tego wykładu parę cennych informacji. Dowiedzieliśmy się jak postępować z partnerem po narodzinach dziecka, jak opędzić się od „dobrych rad”, panowie dowiedzieli się jak nas wspierać po porodzie i że comiesięczny PMS to przy poporodowej lawinie hormonów pikuś ;).

Jeśli chodzi o zajęcia z fizjoterapeutką, to szczerze mówiąc średnio do mnie przemówiły … Być może dlatego, że miałam wrażenie jakby Pani prowadząca była niezadowolona z konieczności współpracy z nami. Z jednej strony pokazywała nam jak Panowie powinni nas masować podczas porodu, żeby złagodzić ból a z drugiej nawet nie sprawdziła czy owy masaż jest właściwie wykonywany i czy nasz partner nie ugniata nas jak ciasta na pierogi.

Tak więc podsumowując, nie da się „nauczyć” jak urodzić i zajmować się noworodkiem, a już na pewno nie w 8 tygodni ;). Niemniej jednak uważam, że każdy kto po raz pierwszy szykuje się do bycia rodzicem, powinien ze szkoły rodzenia skorzystać.
Dzięki zajęciom na które uczęszczaliśmy z moim mężem, byłam psychicznie zdecydowanie lepiej przygotowana na pewne rzeczy niż mamy które na zajęcia nie uczęszczały, wiele już wiedziałam. 

Na pewno ogromnym plusem było to, że uczęszczaliśmy do szkoły rodzenia mieszczącej się w szpitalu w którym planowaliśmy poród, w związku z czym wiedziałam jak wygląda opieka, sale pooperacyjne, sale poporodowe itp. Wiedziałam co ze sobą zabrać, znałam odpowiedź na wiele nurtujących mnie/nas pytań, krótko mówiąc wiedziałam mniej więcej co mnie czeka.

Szczerze polecam uczęszczanie do  szkoły rodzenia, jednak radzę podejść do tego z dystansem i pełną świadomością, że i tak wszystko wyjdzie w praniu :).





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz