piątek, 7 października 2016

Mama w wielkim mieście #1

Mama w wielkim mieście będzie serią wpisów, o tym gdzie warto wypić kawę podczas spaceru z dzieckiem, gdzie warto zajrzeć na śniadanie czy obiad, pojawią się wpisy o udogodnieniach dla mam, o klubach dla rodziców i dzieci, o miejscach przyjaznych matkom karmiącym i przewijającym, oraz o tym gdzie mama jest zmuszona pokonać tor przeszkód. 

Zapraszam!



Dzisiejszy wpis należy do ostatniej kategorii i powstał chwilę po tym jak wraz z moim mężem, kumpelą Agatką i Wiktorią w wózku próbowaliśmy przedostać się z jednej strony Alej Jerozolimskich w Warszawie na drugą.

Problem zaczął się w momencie gdy stanęliśmy pod Złotymi Tarasami i stwierdziliśmy, że chcemy iść dalej w kierunku Placu Konstytucji… Zerknęliśmy wymownie na siebie i zadaliśmy sobie jedno, jedno ale to bardzo ważne pytanie… „Jak przejdziemy na drugą stronę ulicy?”. Padł pomysł przedarcia się podziemiami Dworca Centralnego i tak oto skierowaliśmy swoje kroki do hali dworca.

Rzecz jasna Dworzec Centralny wyremontowany, no cycuś glancuś, mucha nie siada. Ba! Jestem w stanie nawet stwierdzić, że został tam rozpylony tak zwany „zapach luksusu” tak wiernie aplikowany w sklepach, butikach i salonach samochodowych z górnych półek – piękny swoją drogą, mogłabym mieć taki w aucie.

Ale nie o tym, wróćmy więc do miejsca w którym się znaleźliśmy.

Jesteśmy więc w hali Dworca Centralnego, cieszymy oczy pięknem tego miejsca i nie możemy wyjść z podziwu dla braku charakterystycznego wcześniej, dla tego miejsca smrodu. Zaczynamy rozglądać się za windą, gdyż musimy zjechać nieco niżej.

Jest! Mamy ją! Drepczemy radośnie do windy, kopytkujemy do niej niczym młode sarenki, wchodzimy do środka a razem z nami jeszcze jedna para z wózkiem, chwila moment i jesteśmy na poziomie -1.

Dobra! Teraz musimy się przedrzeć podziemiami tak by znaleźć się pod powierzchnią drugiej strony ulicy, a tam na pewno będzie kolejna winda, która wywiezie nas na górę ( no przecież była tabliczka, że miejsce jest dostosowane do osób niepełnosprawnych, więc zakładam że dla wózków również).

Zaczynami się przedzierać pomiędzy tłumem walizek, niczym zawodnicy footballu amerykańskiego, wymieniamy między sobą pomysły na trasę „Tu w prawo!” „O tak! Tu jest zjazd!” „No i tam potem w lewo i będziemy pod Marriottem” i tu nagle pojawił się problem. Naszym oczom ukazały się piękne schody i ani krzty zjazdu. Stajemy jak wryci, no ale dobra! Jest nas trójka, ja co prawda dźwigać nie mogę, ale pozostała dwójka chwyta za wózek, Agata z przodu, Grzegorz z tyłu i mamy to! Pokonaliśmy pierwszą przeszkodę! 1-0 dla nas.

Już witamy się z gąską, właściwie już jedną nogą stoimy na powierzchni Ziem,i po czym następuje kolejna chwila konsternacji…

Znajdujemy się tuż pod hotelem Marriott, widzimy 3 wyjścia:

1. Po schodach,
2. Po schodach, ALE są też schody ruchome
3. Wydające się najbardziej sensowne bo schodki są dwa, a do tego jest podjazd.

Wybieramy bramkę nr, 3! No bo skoro jest podjazd to pewnie gdzieś dalej czeka na nas upragniona winda.

 Idziemy! 

Znajdujemy się w czymś co chyba ma być luksusową galerią handlową, ale jakby żywej duszy tam nie ma … windy też nie.

Zawracamy!

Znów stoimy w miejscu, gdzie są 3 wyjścia. Jedno czyli wyjście nr.3 już sprawdziliśmy – nie da się, wyjście nr. 1 odpada na wstępie bo po schodach tego kloca tachać nie mamy zamiaru… zostaje wyjście nr.2 i ruchome schody… tak, tak dobrze zrozumieliście postawiliśmy wózek na schodach a właściwie to jego dwa przednie koła, tylne były w powietrzu. Ja obstawiałam ustawienie tyłem do kierunku jazdy, bo tak mi się wydawało wygodniej, ale to bez znaczenia bo tak czy inaczej schody to nie miejsce na taką ekwilibrystykę.

Po 30 minutach miotania się w podziemiach, znaleźliśmy się w końcu tam gdzie chcieliśmy! 

Amen! Aż mi się pić zachciało i siku w sumie też – czyli najgorzej. 
Wiki - egzemplarz mało marudny, całe to przedstawienie na szczęście przespała. 

Czy naprawdę, dla twórców tego miejsca nie jest oczywistym fakt, że poza miliardem kółek od walizek, będą tam się także toczyły koła wózków dziecięcych i inwalidzkich? Serio nikomu nie przyszło do głowy, żeby zaprojektować i wybudować tam windy? A może one tam są, tylko nie sposób do nich trafić?

W każdym razie, polecam przedarcie się na drugą stronę ulicy dużo wcześniej, na przykład gdzieś w okolicy ulicy Kruczej, w przeciwnym razie pokonacie niezły tor przeszkód, potem bez wahania możecie startować w Runmageddonie.

A Wam zdarzyło się pokonywać z wózkiem jakiś tor przeszkód w mieście?

Jeśli podoba Ci się ten post to będzie mi bardzo miło, jeśli puścisz go dalej w Świat!


<a href="http://www.bloglovin.com/blog/18277433/?claim=tby4b6kqp7g">Follow my blog with Bloglovin</a>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz