wtorek, 25 października 2016

"Sekta" karmiących piersią

Gdy podejmujesz decyzję o karmieniu piersią, od razu z automatu zaczynasz zgłębiać temat o tym, jak cudowny napój Bogów będzie płynąć z Twoich piersi, jak rewelacyjny wpływ będzie miał na Twoje dziecko i co zrobić by rzeczony napój płynąć zaczął i nagle nie przestał. 



Też owy temat zaczęłam zgłębiać. Przebywając po porodzie w szpitalu karmienie piersią krótko mówiąc nie szło mi najlepiej... właściwie w ogóle nie szło... Wiki głodna, brodawki poranione, piersi nabrzmiałe a ja byłam zapłakana i coraz bardziej zdesperowana ... tak to właśnie wyglądało. Zdecydowałam się na dokarmienie malucha bo obie byłyśmy tą sytuacją wykończone, a panujący na sali zaduch i upał dodatkowo to potęgowały. 

Próbowałam małą przystawiać, przyszła położna laktacyjna, jednak wszystko z marnym skutkiem i tak jak już pisałam parę postów wcześniej - czułam, że zacznę karmić piersią jak się odprężę, jak znajdę się w domu. Podczas pobytu w szpitalu miałam stały dostęp do mleka Bebilon1, a że jest to mleko jedno z najlepszych jakie są dostępne na rynku, to nie czułam, że robię krzywdę mojemu dziecku, jednak wciąż chciałam znaleźć "złotą radę" na to by dawać cycka, a nie mieszankę. 

Trafiłam na fejsbukową grupę „Karmienie piersią :), myślałam że znajdę tam wsparcie, że trafię na inne mamy z takim samym problem jak mój, że znajdę tam osoby, które karmią w sposób mieszany … Mój błąd, że na telefonie nie doczytałam regulaminu …

Co raz wyświetlały mi się posty ze zdjęciami ze szpitali, gdzie widać mamę i przystawionego do piersi noworodka i wszystko byłoby ok, gdyby nie opis zdjęcia …

„Drogie mamy, walczymy, nie poddajemy się, od wczoraj nie możemy się nakarmić, mały za płytko chwyta brodawkę L ale nie zgadzamy się na butelkę, doradźcie co robić?”

Ja nie krytykuję, nie oceniam, staram się nie udzielać …, ale jak czytam, że od 2 dni dziecko nie jadło, a mama z dumą dziękuje za opcje dokarmienia to czegoś nie rozumiem…, ale o dziwo spotyka się to z aprobatą!

Na tej grupie panuje zakaz proponowania smoczków czy mleka modyfikowanego, butelki nawet z maminym mlekiem też nie są zbyt mile widziane… jeśli mama tylko zapyta czy może powinna dokarmić, to od razu spada na nią niewyobrażalnie ogromna fala krytyki i hejtu. Dziecko płacze? Cycek. Chce jeść? Cycek. Jest usypianie? Cycek. Nie może się najeść? Cycek!

A potem jest kolejny lament, pod hasłem „Od wyjścia ze szpitala minęło 5 dni, a waga dziecka spadła o 300g… co mam robić?”

Nie rozumiem dlaczego mleko modyfikowane traktowane jest na takiej grupie, jako grzech, wygoda, lenistwo? Czy to, że świadomie nie pozwalam na to, żeby moje dziecko płakało z głodu to coś złego?

Wyobraźmy sobie sytuację, że jest pora obiadu, przed nami ktoś stawia talerz, gdzie na dnie jest dosłownie 10 mililitrów zupy i każe nam się tym najeść wspierając słowami „Dasz radę!” „Nie podjadaj później”. Siłą woli talerza nie napełnimy, a pustą łyżką najeść się nie da.

Fajnie? Niefajnie.

Ostatnio przeżywałam kryzys laktacyjny, który wbrew wszelkim internetowym teoriom nie trwał maksymalnie tydzień, a dwa tygodnie. Popadłam w chwilową paranoję, chaotycznie szukałam rad co zrobić by pokarmu było więcej, szukałam nawet inspiracji na tej fejsbukowej grupie … jednak po chwili poczułam się jak matka gorszego sortu, wygodnicka panienka z pudełkiem mleka modyfikowanego – tak na wszelki wypadek. Wiki szczególnie wieczorami potwornie złościła się na cycka, nie wiem czy nie leciało nic, czy może leciało bardzo niewiele, bądź co bądź moje dziecko było głodne, a ja się na to nie godzę.



I w tym momencie wjechała butelka z Bebilonem, całe 120 mililitrów białego szczęścia! Żebyście mogli zobaczyć błogość i ten uśmiech na buzi Wiktorii, gdy z łatwością się najadła do syta <3. Jednak wiadomo, cycek najwygodniejszy, zawsze pod ręką, zawsze stała temperatura i przynajmniej w teorii – nielimitowana ilość. Postanowiłam powalczyć z moim organizmem i wygrać walkę z kryzysem.
Z pomocą przyszedł mi mój ukochany i niezawodny laktator Lovi Prolactis (który polecę każdemu z czystym sumieniem), wisiałam na nim za każdym razem jak wypadała pora karmienia Wiki, cycki miały aerobik metodą 7-5-3 i … maszyna ruszyła! Laktacja wróciła! 1-0 dla mnie.



Karmienie piersią, to dla mnie przyjemność, czuję się wtedy potrzebna małej, niezastąpiona, to nasza chwila, uczucie ogromnej bliskości. Jednak mimo tego, nie rozumiem co ma na celu tak bezgraniczne zafiksowanie się na karmienie piersią. Dlaczego takie mamy, dają sobie prawo do okrutnego czasami, krytykowania innych mam, które decydują się na dokarmianie, podawanie butelki z własnym mlekiem, czy dawanie smoczka? Mamy XXI wiek, szeroką gamę smoczków i butelek, już chyba każdy producent wypuścił na rynek butelkę ze smoczkiem nie zaburzającym odruchu ssania, nie róbmy z tego najgorszego zła.

Ja rozumiem, że są plemiona gdzieś hen daleko w jakiejś dżungli, gdzie dziecko wisi na cycku latami i dzika mama nie ma problemów z laktacją, jednak my nie żyjemy w dżungli, a ta dzika mama nie ma dostępu do szpitala, badań usg, obstawiam nawet że, w życiu nie słyszała o kimś takim jak ginekolog.
Może nie warto być aż tak eko, sięgać tak głęboko do poprzednich epok i czasami skorzystać z tego co dają nam obecne możliwości?

A jeśli nam się to nie podoba, to chociaż nie oceniajmy innych i nie wywierajmy na nich presji, nie mówmy, że mama która dokarmia jest zła, wygodna czy leniwa. Mama która dokarmia to tak samo troskliwa i opiekuńcza osoba, jak ta która pozwala swojemu dziecku być non stop przy piersi, a złą mamą możemy nazwać tę, która świadomie głodzi swoje dziecko. Przekonałam się, że ta fejsbukowa grupa to jakaś „sekta”, nie znalazłam tam żadnej porady, a wszystko co pomogło mi w „rozkręceniu” laktacji i nie zagłodzeniu mojego dziecka jest tam traktowane jak zło najgorsze z najgorszych.

Tutaj Wiktoria chwilę po karmieniu ;)

Ja się z tej „sekty” wypisuję, nie dla mnie takie skrajności.

A jakie jest Wasze zdanie? Karmicie piersią za wszelką cenę czy czasami się wspomagacie mieszanką w krytycznych momentach?



5 komentarzy:

  1. Jestes poprostu boska! Co prawda ja zaczelam mlodego dokarmiac po pol roku bo pokarm z dnia na dzień zaczął poprostu znikac a dziecko glodne. Na poczatku mialam wyrzuty sumienia bo przeciez dziecko powinno byc na tym naturalnym dobru, ale co zrobić jak go nie ma? W imie czego nasze dziecko ma glodowac? W imie wszechobecnej mody? Bo ktoras inna karmiaca mama ktorej mleko plynie strumieniami mnie skrytykuje? Nie dajmy sie zwariowac. W koncu to dziecko jest najwazniejsze nie my i inne "sekty". Kocham Cie za ten wpis!!:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za ten artykuł. Ja tez karmię w mieszany sposób już od 11 miesięcy. Miałam bardzo malutko mleka. Dzięki pomocy doradcy laktacyjnego udało mi się utrzymać kp. Po każdym posiłku musiałam dawać mm. Po 9 miesiącach dziecko odmówiło mm w ciągu dnia. Tylko na noc pije jedną butelkę. Myślałam, że będę karmić pół roku, ale na razie nie widać końca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Osobiście chciałabym karmić piersią, ale w żaden sposób nie potępiam karmienia butelką i mlekiem modyfikowanym, bo sama nie wiem, czy nie będę z takiej opcji korzystała lub nie wiem, czy nie będę do tego zmuszona. Rozglądam się już też za laktatorem i butelkami i jedne z lepszych opinii znalazłam na temat https://www.lansinoh.pl/

    OdpowiedzUsuń