czwartek, 27 kwietnia 2017

Dzieciom mówimy NIE!

Przyszło nam żyć w dość dziwnych czasach. Czasach, gdzie nagość sprzedaje się rewelacyjnie, a cycki klikają się świetnie. Naprawdę nagością w tej chwili można zareklamować absolutnie wszystko i nie zdziwi mnie fakt, gdy pewnego dnia na billboardzie z Pampersami ujrzę wydekoltowaną, dajmy na to Joannę Krupę. Kobiecy biust klika się lepiej niż biedne pieski, widać to chociażby na Instagramie, który aż wrze od kolejnych zdjęć dziewczyn z #boobs. I tu wszystko jest w porządku, nikt nie krzywi nosa na widok czegoś takiego, nikogo nie obrzydza golusieńka Pani zerkająca na nas z billboardu przy ekspresówce, gdzie przez nią panowanie nad pojazdem stracić można, a wyniku tego i życie.

W kiosku tzn. pardon! W salonie prasowym (teraz kiosków już nie ma) tuż obok prasy dla mam znajduje się CKM i Playboy, zdawać by się mogło, że i tu na okładce cycki i tu cycki. Otóż nie, moi drodzy! CKMowo-Playboywe cycki, to cycki z górnej półki, cycki lepszego sortu, cycki nieobrzydliwki, natomiast te z okładki „Mamo to ja” czy innej prasy tego typu, to te gorsze cycki, te na które nie można patrzeć, bo oczy wypali …

I tym długim wstępem witam się z Wami i zapraszam na wpis, który powstał po tym jak przeczytałam, iż do restauracji powinien zostać wprowadzony zakaz wstępu dla dzieci ... i szlag jasny mnie trafił!



Rzecz rozchodzi się o to, że dzieci hałasują, brudzą i … jedzą mleko z piersi matki! I o ile jestem w stanie zrozumieć, że niektórzy rodzice w dupie mają, że ich brzdąc za chwile rozleje pomidorową na czyjąś głowę albo rozwali cudze bębenki swoim piskiem i kogoś ta sytuacja najzwyczajniej w świecie może wkurzać, to za cholerę nie mogę pojąć tematu karmienia piersią.

Rzeczą oczywistą dla mnie jest fakt, że podczas karmienia staram się osłonić pieluszką, po pierwsze by cudze (głównie męskie) oczy nie wgapiały się w moją pierś i po drugie, by nikogo ten widok nie gorszył i po trzecie by moje dziecko mogło się skupić – choć ten powód powinien zająć jednak pierwsze miejsce. Jednak nie wszystkie kobiety się zasłaniają i tutaj uważam, że powinny zastanowić się nad tym czy karmienie nie jest na tyle intymne, że wymaga prywatności i czy ich biust jest faktycznie wart uwagi wszystkich osób siedzących w restauracji- ale to pozostawiam każdemu do indywidualnej oceny.

Nie mogę zrozumieć, dlaczego ktoś uważa, że karmienie dziecka jest obrzydliwe? Szczególnie gdy mama z maluszkiem jest zasłonięta? A nie jest obrzydliwe to w jaki sposób ten ktoś je? Że prawdopodobnie spaghetti zwisa mu z ust, a resztka kremu ze szparagów cieknie po brodzie?

Karmienie piersią jest naturalne, wszystkie ssaki żywią się w ten sposób…. Dlaczego ktoś daje sobie prawo do tego, by móc nakazać mojemu dziecku jedzenie w toalecie? Może niech ta osoba, weźmie swoje wykwintne danie, zasiądzie na tronie w komnacie z napisem WC i zje je ze smakiem?

Tu nie chodzi o to, czy ktoś ma dzieci czy ich nie ma, czy chce je mieć czy nie. Tu chodzi o empatię, o zrozumienie, o to że każdy z nas był kiedyś dzieckiem i znaczna większość z nas ssała rzeczoną maminą pierś.

Psom i dzieciom wstęp wzbroniony

Od narodzin Viki, chodzimy właściwie co weekend na rodzinny obiad do restauracji. Nie dla tego, że muszę koniecznie gdzieś bywać, po prosu weekend to czas, gdy #TataNaMedal jest w domu i zwykle wychodzimy na wspólny spacer, a po spacerze przysiadamy w knajpie na wspólny obiad. Ludzka rzecz.
I teraz ktoś twierdzi, że powinny być restauracje, do których z dzieckiem wejść nie można i takie do których z dzieckiem wejść można. Przepraszam, ale dla mnie jest to co najmniej dziwne. Bo niby jakie ta zasada ma mieć kryteria? Kogo uznamy za jeszcze dziecko, a kogo już nie?
Rozumiem chęć spędzenia romantycznego wieczoru, we dwoje, z partnerem, przy blasku świec, trzymając się za ręce i tu się zgodzę, że nocą dziecko w knajpie to coś co nie powinno mieć miejsca. Nie mam na myśli tego, że dziecko zakłuci komuś przełykanie małży Św. Jakuba, mam na myśli jedynie to, że spokój tego dziecka będzie stanowczo zakłócony – wieczór to pora spania, a nie bywania w restauracjach z rodzicami.




Płacz dziecka Cię drażni?

A Ty byłeś dzieckiem? Czy może sprytnie pominąłeś ten etap w życiu? Czasami mam wrażenie, że niektórym to się zapomniało, że też pili mleko, jedli rękami, krzyczeli, płakali, biegali … Tak jakby mieli nieodparte przekonanie o swojej zajebistości od samego początku istnienia. 

Każdy się śmieje, jak stara baba jęczy, wzdycha, ćmuka… Bo a to miejsca w autobusie nie ustąpiłeś, a to muzyki za głośno słuchasz, a to zbyt doniośle przez telefon rozmawiasz … I narzekanie na te stare babcie jest ok i Twoje zachowanie też jest w porządku i nagle przeszkadza Ci dziecko… Jestem w szoku!

Widzisz pogodę za oknem? Od kilku dni jest beznadziejnie, nie wkurza Cię to? Nie narzekasz, że znów nie mogłaś założyć swoich nowych balerinek, tylko kalosze? Nie drażni Cię przeszywający ból głowy? Nie mówisz „K***a! Gdzie ta wiosna?!” …mówisz i doskonale o tym oboje wiemy. Dziecko nie rzuci sobie soczystym przekleństwem w powietrze, dziecko będzie jęczeć, płakać… tulić się do rodziców. 
Zastanawiasz się nad tym, czy kogoś kto siedzi za Twoimi plecami nie irytuje Twoje narzekanie? A może za głośno rozmawiasz? Zbyt głośną salwą śmiechu wybuchasz? Zastanów się nad tym.



Spotkałam się jakiś czas temu z opinią, że matki z wózkami powinny mieć zakaz wstępu do komunikacji miejskiej, bo CZŁOWIEK PO PRACY CHCE ODPOCZĄĆ! Serio?
Ja proponuję w ogóle te dzieci zamknąć w dźwiękoszczelnej klatce i wtedy będzie super.

Psom i dzieciom wstęp wzbroniony

Wiecie, to jest trochę tak, że ja nie zawsze rozumiem zakaz wstępu dla ludzi z psami … ale ja jestem totalną psiarą więc w tym konkretnym przypadku mogę nie być obiektywna. Jednak nie psów problem dotyczy, a dzieci. Dziecko kochani to nie piesek, że zostawimy go przed wejściem i zrobimy zakupy w sklepie. Dziecko nie zostanie w domu, w swoim łóżeczku, kiedy my będziemy jeść obiad na mieście. Dziecko podobnie do psa, jest członkiem rodziny, ale jest także ludzką istotą i to pozwala mu na przebywanie w każdym miejscu dozwolonym dla ludzi. Dziecko nie ma przycisku on/off ani nawet stand by … Dziecko jest aktywne cały czas i to chyba rozumie każdy rodzic.

Uważam, że kultury uczymy dziecko od samego początku, zachowanie w towarzystwie to też nie jest łatwa sprawa, a gdzie się tego nauczyć jak nie wśród ludzi? Podkreślam, chodzi mi o uczenie dziecka zachowania, a nie o to by świadomie przeszkadzające innym dziecko mieć w dupie.




Zakaz wprowadzania dzieci do restauracji jest dla mnie totalnie beznadziejny i wiem, że niektórzy się tu na mnie oburzą. Równie dobrze można zakazać wstępu ludziom upośledzonym, chorym i np. rudym, bo tak!

Mam nadzieję, że taki zakaz nigdy nie wjedzie w życie, a jeśli już to od konkretnej godziny, dajmy na to od 20:00, bo to faktycznie pora patrzenia sobie w oczy przy blasku świec i być może ktoś kto tego wieczora planował zmajstrować bobasa, wystraszy się płaczu, marudzenia lub widoku kobiecej piersi i nasza populacja zacznie zmierzać ku końcowi.

Odnoszę wrażenie, że dzieci kiedyś przeszkadzały tylko starym, wrednym babom…. Dziś przeszkadzają nawet młodym ludziom. Matka z dzieckiem jest przeszkodą, na którą reaguje się ciężkim westchnięciem… mało który mężczyzna pomoże wnieść wózek po schodach czy wprowadzić go do autobusu, o kobietach nie wspomnę. 

Czy dzieci są już passe?

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?


poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Poszukiwania spacerówki idealnej

Obecnie, niewiele firm oferuje zakup samej gondoli bez spacerówki. Przeważnie kupujemy zestaw 2w1/3w1, gdzie mamy gondolę, spacerówkę i nosidełko/fotelik samochodowy.

Naszą brykę wybraliśmy głównie ze względu na wygląd, marynarski design urzekł nas od pierwszego wejrzenia, drugim powodem, dla którego wybraliśmy wózek Tako Marine, były jego gabaryty. Nie wiem co miałam na myśli twierdząc, że fura ważąca ok. 12 kg będzie lekka (żadna z babć Wiktorii, nie była w stanie go podnieść w sklepie, ja nawet nie próbowałam z uwagi na ciążę) … w każdym razie uznałam, że ten wózek będzie w 100% idealny, bo był ok. 1kg lżejszy od swoich kolegów z wystawy.

Rzeczywiście gondoli nie mam nic do zarzucenia, natomiast spacerówka jest nieco niedopracowana i zajmuje więcej miejsca w bagażniku niż powinna …. I to jest właśnie powód, dla którego, jak większość rodziców zmuszeni jesteśmy kupić drugi wózek, który będzie zabierany na wyjazdy, wycieczki, zakupy itp. Niestety jeśli nie jeździmy kombi to mało który wózek, pozwoli nam na to byśmy swobodnie spakowali się na wakacje.

Do niedawna byłam 100% przekonana, że jako drugą spacerówkę wybierzemy słynnego Greentom’a. Jest, mały, lekki, zwrotny i taki uroczy! Niestety, aby Wiktorii było w nim wygodnie musielibyśmy wybrać wersję Reversible – czyli z siedziskiem kubełkowym, które niestety nie składa się razem ze stelażem ….

-

Greentom Classic składa się w walizkę i zajmuje mało miejsca, niestety Wiktoria jest drobniutka i latałaby po tym wózku jak chorągiewka na wietrze….



Kolejnym minusem Greentom’a jest twarde zawieszenie …. Co prawda częściej spacerujemy po parkach niż po leśnych drogach, ale niewątpliwie jest to mankament szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że wózek miałby służyć również na wyjazdy (plaża, las, polne drogi …).

Drugim naszym typem jest może nieco mniej designerski, ale nadal bardzo ładny mutsy nexo



Wpadliśmy na niego zupełnie przypadkiem, podczas poszukiwań Greentom’a i od razu przypadł nam do gustu. Mutsy nexo, jest dość wąskim wózkiem, ale dzięki temu jest bardzo kompaktowy, lekki, skrętny i sprawia wrażenie wózka, który dobrze się prowadzi po większości terenów, dzięki dobremu zamortyzowaniu tylnych kół. To co całkowicie nas urzekło w nexo, to jego rozmiar po złożeniu, ponieważ bryka naszego malucha będzie miała jedynie 64 x 51 x 44 cm ! 

Żeby nie było zbyt kolorowo mutsy ma dla mnie jeden, spory minus – siedzisko montowane jest jedynie przodem do kierunku jazdy. Aktualnie Wiktoria jeździ przodem do nas i nie jestem przekonana, czy jeżdżenie bez możliwości patrzenia na mnie czy tatę, przypadnie jej do gustu… a w sumie, może ona ma już dość patrzenia na nas?



Co z obecnym wózkiem?

Zostanie z nami. Cenię go za pompowane koła i przekładane siedzisko. Uważam, że na zimę będzie idealny, z gondolą zamontowaną na tym stelażu, pokonywałam każdą zaspę bez większych problemów, więc ze strony spacerówki liczę na to samo!

Smuci mnie fakt, że producenci zestawów 2w1 przykładają tak małą wagę do spacerówki, niestety zwykle gondola wygląda oszałamiająco a wózek następny już nie… A kupując furę dla malucha głównie skupiamy się na gondoli, ponieważ to z niej będziemy korzystać w pierwszej kolejności. 

Zarówno Greentom jak i Mutsy możecie dostać w sklepie Wózki Foteliki w Warszawie.

A Wam sprawdziła się spacerówka z zestawu 2w1? Czy tak jak my, musieliście dokupić kolejny wózek?


środa, 12 kwietnia 2017

Bobas na basenie

Jak wiecie, od kilku miesięcy chodzimy z Wiktorią na basen. Nie wybraliśmy jednak zwyczajnego moczenia się w wodzie, dla radaochy malucha, ale całkowicie zorganizowane zajęcia.
Dzisiejszy post, będzie o tym, dlaczego wybraliśmy ten konkretny basen a nie inny, czemu zdecydowaliśmy się na zajęcie zorganizowane, czy widzimy jakieś korzyści z tego płynące itp. Zapraszam na dalszą część wpisu…



Czy wiecie, że niemowlęta do 6 miesiąca życia posiadają odruch wstrzymanego oddechu? Oznacza to, że zanurzone pod wodą, od razu przestają nabierać powietrza do płuc. Nie oznacza to oczywiście, że takie „zabawy” można wykonywać samodzielnie w domowej wannie! Tylko pod okiem odpowiednio wykwalifikowanego instruktora, nurkowanie będzie bezpieczne – pamiętajcie o tym!

Uwaga MIT!

Często pada stwierdzenie, że niemowlęta potrafią same z siebie pływać. Jest to mit! Aby taki maluch nauczył się pływać, musi oswoić się z nową sytuacją, nauczyć koordynować ruchy w wodzie, zrozumieć, że jego ciałko jest „lżejsze” niż na lądzie oraz zaakceptować fakt, że ta „wanna” jest dużo większa od tej domowej, woda pachnie inaczej, a do tego są dookoła inne bobasy!

Basen hartuje!

Odpukać! Wiktoria jeszcze ani razu nie zmagała się z przeziębieniem. Basen rozpoczęliśmy zimą, więc w pewnym sensie świadomie godziliśmy się na to, że może nam się przytrafić katar! A tu psikus! Regularne uczęszczanie na basen świetnie hartuje! Jakiś czas temu w którejś ze „śniadaniówek” Pani Pediatra wypowiedziała się w tym temacie mówiąc, że zostało naukowo udowodnione, iż pływające maluchy łapią infekcje znacznie rzadziej niż te, które na basen nie uczęszczają.

Pływanie rozwija i wzmacnia mięśnie kręgosłupa!

Koniki morskie wbrew pozorom muszą się nieźle zmęczyć, by z wykonywanych ćwiczeń coś wyszło. Muszę uruchomić wszystkie mięśnie, skoordynować ruchy, skupić się! Dzięki temu, że w wodzie pracują wszystkie mięśnie, a najbardziej te odpowiadające za kręgosłup, nasz maluch będzie łatwiej utrzymywał prawidłową postawę ciała.

Obniżone i wzmożone napięcie mięśniowe!

Wiktoria urodziła się z obniżonym napięciem mięśniowym, co jest podobno bardzo częste u dzieci, które nie przeciskały się przez kanał rodny. U tych drugich natomiast częściej występuje wzmożone napięcie mięśniowe. Moim zdaniem łatwiej jest rehabilitować „flaczka” niż „napięciowca”  a wiem co piszę, ponieważ mój młodszy brat z kolei był maksymalnie spięty, płakał dzień i noc, a rehabilitacja przypominała tortury.

Zaskakujące jest, że zarówno w jednym jak i w drugim przypadku basen ma rewelacyjny wpływ na nasze dziecko. Basen rozluźnia i jednocześnie zmusza do pracy wszystkie mięśnie. Wiktoria przez półtora miesiąca była rehabilitowana i w sumie to nawet nie była rehabilitacja, to po prostu były ćwiczenia poprzez zabawę. Na pewno sporo jej to pomogło, jednak oboje z mężem uważamy, że to basen właśnie miał największy wpływ na rozwój fizyczny Viki.

Kiedy pierwszy raz iść z niemowlakiem na basen?

Przede wszystkim kluczowe jest, by maluch samodzielnie i sztywno trzymał główkę, w przeciwnym razie może nas to wszystkich kosztować zbyt dużo stresu a basen ma być przecież przyjemnością.

Większość basenów, oferuje naukę pływania od 3 miesiąca życia. Uważam, że to dobry czas i warto już wtedy rozpocząć zajęcia. 
My wybraliśmy się po raz pierwszy, gdy Viki miała nieco ponad 5 miesięcy, wpływ na to miał czas a właściwie jego brak oraz obawa przed szalejącymi choróbskami.
Warto przed pierwszą wizytą na basenie, wybrać się do pediatry by skonsultować czy nasz maluch na pewno może brać udział w zajęciach. Ponad to, konieczne będzie podpisanie oświadczenia, że maluch nie ma przeciwskazań zdrowotnych – a tego lepiej nie opiniować na własną rękę.

Co zabrać na zajęcia?

  • Przede wszystkim pozytywne nastawienie – bez tego ani rusz.
  • Konieczny będzie także ręcznik dla maluszka – najlepiej z kapturkiem, żeby łepek nie zmarzł.
  • Pieluszka do pływania tzw. Little swimmers 😊 można kupić choćby w Rossmannie.
  • Balsam/oliwka do ciała.
  • Jeśli maluszek je już stałe posiłki to koniecznie zabierz ze sobą jakąś przekąskę dla niego



Jak wybrać najlepszy basen?

  • Przede wszystkim zwróć uwagę na to, czy prowadzone tam są zajęcia dla niemowląt.
  • Sprawdź także jakiej wielkości są grupy, moim zdaniem ośmioro dzieci to maksymalna ilość, ponieważ należy pamiętać o tym, że w wodzie jest także ośmioro rodziców, co daje razem szesnaście osób plus instruktor – trochę tłoczno.
  • Zorientuj się jak wyposażony jest basen, czy są dostępne w sporej ilości wszelki piłki, kółka itp.
  • Dowiedz się o kwestię przewijaków. U nas na basenie w każdej szatni (męska i damska) są 2 przewijaki, nie będę ukrywać że to za mało, na szczęście nad basenem są leżaki i często to tam ubieram Wiktorię.
  • Sprawdź jaka jest temperatura wody i na powierzchni. Woda powinna mieć około 32 stopnie Celsjusza, natomiast na powierzchni powinno być około 28 stopni.

Jakie są korzyści płynące z uczęszczania na basen?

Poza tym co napisałam wyżej na temat świetnego wpływu basenu na wzmożone i obniżone napięcie mięśniowe, z nauki pływania płynie jeszcze szereg innych korzyści. W czasie zajęć na basenie dziecko ma z nami kontakt „skóra do skóry” więc czuje bliskość rodzica, czuje się bezpiecznie i wie, że jest kochane.
Basen to świetna zabawa, maluszek przebywa z innymi dziećmi, chlapie bezkarnie wodą i przede wszystkim spędza czas z rodzicem (w naszym przypadku najczęściej z tatą) a to jest korzyść na wagę złota.




Tak jak napisałam wybraliśmy basen w klubie Prime. 
  • Zdecydowaliśmy się na ten basen, ponieważ mieszkamy całkiem niedaleko. 
  • Basen jest kameralny, a grupy na zajęciach niewielkie. 
  • Nikt nie czeka na mnie w recepcji doliczając mi kolejne grosze za przekroczony czas, mam tyle czasu, ile potrzebuję. 
  • Dla uczestników zajęć jest darmowy parking w hotelowym garażu oraz ręczniki. 
  • Obsługa basenu jest przesympatyczna, wszystko da się załatwić. 
  • Cena zajęć również dla mnie jest zadowalająca 200zł/4 wejścia. 




Ogólnie rzecz biorąc, jeśli szukacie bardzo fajnego, kameralnego basenu na zajęcia z niemowlakiem i pochodzicie z Warszawy to bardzo serdecznie polecam Wam Prime!

Nie zastanawiajcie się dłużej, pakujcie stroje kąpielowe i pieluchę dla konika morskiego i pędźcie na basen, będzie super fun! Pamiętajcie tylko, by wybrać zajęcia z Instruktorem, przynajmniej na początek, żebyście oboje z maluszkiem przyzwyczaili się do nowej sytuacji.


niedziela, 9 kwietnia 2017

Podsumowanie 8 miesięcy życia Wiktorii

Kurczę! Ten czas zasuwa w tak szybkim tempie, że momentami nie ogarniam! Przecież, to było wczoraj, od 6:30 siedziałam na Izbie Przyjęć w oczekiwaniu na przyjęcie do cesarki …. A dziś Wiktoria ma ponad 8 miesięcy SZOK!



8 i 9 miesiąc są podobno najbardziej przełomowe i rozwojowe w życiu dziecka. Wiele dzieci w tym okresie nawet próbuje stawiać pierwsze kroki!

Co potrafi Viki?

Perfekcyjnie, jak burza, niczym struś pędziwiatr pełza! Nie ma dla niej przeszkody nie do pokonania! Dzięki temu zmuszona jestem odkurzać i myć podłogi codziennie,a co najmniej co drugi dzień 😃 dzięki córeczko.

Raczkowanie

Tutaj jest nieco gorzej, Wiktoria zbiera tyłek, podnosi się na rękach, buja i gdy upatrzy sobie jakiś cel to niestety pada plackiem na brzuch i pełza. Siadanie z pozycji raczkowania za to zaczęło jej się super udawać!



Wstawanie

Wiktoria od kilku dni wstaje przy wszystkim …. Co powoduje u mnie przewlekły zawał serca. Najchętniej obłożyłabym ją gąbką, żeby się o nic nie uderzała. Niedługo trzeba będzie kupić pierwsze buciki do nauki chodzenia :).





Ząbki

No w końcu wyszły! Z dnia na dzień, kompletnie nie dając o sobie znać … dwie dolne jedynki,  Tak więc Viki, przynajmniej raz dziennie musi ugryźć mnie tymi swoimi Tic- tacami w cycka …. No ale cóż … miłość to miłość, a że czasem boli … trudno.

Pierwsze słowa

Na koncie mamy już „tata” a do tego wszelkie „dada” „alalalala” „bububu” na „mama” będę musiała chyba jeszcze poczekać, deadline ustawiłam na dzień mamy! 

Centymetry i waga

Nie byłyśmy w tym miesiącu u pediatry, ale na tyle na ile udało mi się użyć centymetra to Viki mierzy jakieś 65cm i waży coś około 7,5 kg.

Poza takimi rzeczami jak wyżej, dochodzą inne umiejętności które widać każdego dnia, ale nie porównuje się ich z innymi dziećmi. Widać z dnia na dzień, że bąbel staje się bardziej samodzielny, że umie pokazać jak coś jest nie tak jakby chciała, potrafi poprzez wyciąganie rączek wskazać, kto ma ją teraz nosić.

Ponadto Wiktoria jest mistrzem naśladowania! Na spacerach, długo potrafimy prowadzić swoją „bitwę” na miny! Przekrzykiwanie też jest super! Co z tego, że inni patrzą na nas jakbyśmy oszalały 😃.

Rozwój dziecka pędzi w niewyobrażalnym tempie! Z maleńkiego, ledwo widzącego na oczy noworodka, w oka mgnieniu robi się bardzo kumaty bobas, który z dnia na dzień wymaga i potrafi coraz więcej. Jeszcze chwila a będziemy szykować pierwszą imprezę urodzinową!


Nie żałujecie czasami, że pewne momenty tak szybko mijają?

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Ja też nienawidziłam spacerować

Kiedyś jak miałam wyjść na spacer, to wyłącznie w jakimś celu np. na obiad, na kawę, po prostu gdzieś, w jakimś wyznaczonym, konkretnym kierunku.

Na grupie stworzonej dla fanek nieperfekcyjnej mamy, kilka dni temu jedna z mam napisała, że całym sercem nienawidzi spacerów z dzieckiem. Nienawidzi ich bo mieszka na 3 piętrze i musi znieść wózek, nienawidzi bo musi ubierać dziecko i nigdy nie wie jak, jaką kurtkę założyć, czy pod spodnie włożyć rajstopki, czy założyć cieńszą czy grubszą czapkę, na dokładkę jej dziecko ma 5 miesięcy i już nie chce leżeć w gondoli, a owa mama nienawidzi chodzić bez celu.

Też nie wiedziałam, jak to będzie, gdy urodzi się Wiktoria, czy będę umiała i chciała chodzić po parku bez konkretnego celu? Czy to polubię?

Wątpliwości rozwiały się z pierwszym spacerem, który trwał 30 minut, kolejny natomiast trwał godzinę, a następny chyba ze 3 i tak od tamtej pory spacerujemy... długo… Podchodzę do tego pozytywnie, podziwiam wszystko dookoła, opowiadam Viki różne rzeczy I tym właśnie pokonuję jedną z przeszkód tej Pani - nudę, w przeciwieństwie do niej nie zakładam że wszystko na bank będzie do kitu.



Jak wiecie albo zaraz się dowiecie, mieszkamy na 6 piętrze w przedwojennej kamienicy, co daje jakieś 7/8 piętro w normalnym nowoczesnym bloku. Nie mamy windy, wózka na szczęście nosić nie musimy, bo jest wózkownia (walczyć o miejsce w niej musiałam kilka miesięcy, ale finalnie się udało), nie zmienia to jednak faktu, że wyjście na spacer to pewien ambaras. Zejście na dół z torbą i dzieckiem to wcale nie taka kaszka z mleczkiem.

Jak sobie z tym radzę?

Otóż! Najpierw ubieram Wiktorię, ale nie zakładam jej okryć wierzchnich, odkładam ją na matę i ubieram siebie 😊 jednak też bez kurtki, dlaczego? Bo bym się ugotowała! Poza tym zapinam nosidło  marsupi o którym pisałam TUTAJ. Gdy jestem względnie ogarnięta, zakładam Wiktorii resztę odzienia, wkładam ją w nosidło, kurtkę dla siebie biorę w zęby, torbę zarzucam na ramię i wychodzę.

Przystanek wózkownia

Do niedawna musiałam wystawić rower, jeden lub dwa, teraz mój wózek stoi sam, ale wózkownia jest ciasna niesamowicie, więc wystawiam wózek, wkładam do niego Viki, ubieram siebie w kurtkę, wieszam torbę i ruszamy!

Mieszkam w sąsiedztwie Ogrodu Saskiego, więc przeważnie to tam się wybieramy. Wiktoria często śpi na spacerach, a jak nie śpi to podziwia świat, a ja jej opowiadam o wszystkim dookoła – jak już wyżej wspomniałam 😊.

Alarm głodowy!

Wiadomo, zanim się wybierzemy, ubierzemy dojdziemy to można zgłodnieć. Głodna robię się ja, głodna staje się Wiktoria, różnica między nami jest taka, że ja jakoś przetrwam a ona albo zje…. Albo nie wiem co będzie. Siadamy wtedy na ławce lub idziemy do kawiarni i zaczynamy posiłek. Viki aktualnie jako przekąskę je mleko lub mus owocowy. 
Karmienie piersią w miejscach publicznych, już nie jest dla mnie niczym krępującym, wychodzę z założenia, że moje dziecko po prostu je i tak na dobrą sprawę nic nie widać, z resztą zwykle osłaniamy się pieluszką. Jeśli jednak jakiegoś przechodzącego młodzieńca, kuszą piersi matki karmiącej na tyle, by koniecznie się na nie gapić, to cóż … należy mu współczuć, bo widocznie nic lepszego w życiu nie widział 😉.
Po posiłku zwykle jeszcze chodzimy z godzinę albo dłużej – szczególnie teraz, kiedy pogoda nas rozpieszcza.

Kiedyś spacer, był dla mnie marnowaniem dnia, aktualnie spacer uwielbiam. Chodzimy z Viki tak długo, aż musimy wracać do domu.

Spacer to relaks dla nas obydwu, jednak wiem, że są dzieci które spacerów nienawidzą i płaczą od momentu włożenia do wózka, do momentu ponownego wzięcia na ręce… Nie ma na to rady, no chyba że nosidło albo chusta… Wktoria, też czasami marudzi, jęczy, ale mam na to swoje sposoby! Czasami śpiewam, czasami opowiadam wierszyki, daję zabawkę a ostatecznie włączam na telefonie bajkę😊.



Grunt to znaleźć podczas spaceru chwilę dla siebie i zadbać o to, by czas spaceru był odpoczynkiem, relaksem i budowaniem fajnej relacji pomiędzy rodzicami i dzieckiem!

Dziś jest cudowna pogoda, więc pozostając w temacie spacerów, zaraz zaczynamy się ogarniać i idziemy na nasz wspólny relaks! 


A jak u Was to wygląda? Lubicie spacery? Gdzie najczęściej spacerujecie i jak długo?