czwartek, 27 kwietnia 2017

Dzieciom mówimy NIE!

Przyszło nam żyć w dość dziwnych czasach. Czasach, gdzie nagość sprzedaje się rewelacyjnie, a cycki klikają się świetnie. Naprawdę nagością w tej chwili można zareklamować absolutnie wszystko i nie zdziwi mnie fakt, gdy pewnego dnia na billboardzie z Pampersami ujrzę wydekoltowaną, dajmy na to Joannę Krupę. Kobiecy biust klika się lepiej niż biedne pieski, widać to chociażby na Instagramie, który aż wrze od kolejnych zdjęć dziewczyn z #boobs. I tu wszystko jest w porządku, nikt nie krzywi nosa na widok czegoś takiego, nikogo nie obrzydza golusieńka Pani zerkająca na nas z billboardu przy ekspresówce, gdzie przez nią panowanie nad pojazdem stracić można, a wyniku tego i życie.

W kiosku tzn. pardon! W salonie prasowym (teraz kiosków już nie ma) tuż obok prasy dla mam znajduje się CKM i Playboy, zdawać by się mogło, że i tu na okładce cycki i tu cycki. Otóż nie, moi drodzy! CKMowo-Playboywe cycki, to cycki z górnej półki, cycki lepszego sortu, cycki nieobrzydliwki, natomiast te z okładki „Mamo to ja” czy innej prasy tego typu, to te gorsze cycki, te na które nie można patrzeć, bo oczy wypali …

I tym długim wstępem witam się z Wami i zapraszam na wpis, który powstał po tym jak przeczytałam, iż do restauracji powinien zostać wprowadzony zakaz wstępu dla dzieci ... i szlag jasny mnie trafił!



Rzecz rozchodzi się o to, że dzieci hałasują, brudzą i … jedzą mleko z piersi matki! I o ile jestem w stanie zrozumieć, że niektórzy rodzice w dupie mają, że ich brzdąc za chwile rozleje pomidorową na czyjąś głowę albo rozwali cudze bębenki swoim piskiem i kogoś ta sytuacja najzwyczajniej w świecie może wkurzać, to za cholerę nie mogę pojąć tematu karmienia piersią.

Rzeczą oczywistą dla mnie jest fakt, że podczas karmienia staram się osłonić pieluszką, po pierwsze by cudze (głównie męskie) oczy nie wgapiały się w moją pierś i po drugie, by nikogo ten widok nie gorszył i po trzecie by moje dziecko mogło się skupić – choć ten powód powinien zająć jednak pierwsze miejsce. Jednak nie wszystkie kobiety się zasłaniają i tutaj uważam, że powinny zastanowić się nad tym czy karmienie nie jest na tyle intymne, że wymaga prywatności i czy ich biust jest faktycznie wart uwagi wszystkich osób siedzących w restauracji- ale to pozostawiam każdemu do indywidualnej oceny.

Nie mogę zrozumieć, dlaczego ktoś uważa, że karmienie dziecka jest obrzydliwe? Szczególnie gdy mama z maluszkiem jest zasłonięta? A nie jest obrzydliwe to w jaki sposób ten ktoś je? Że prawdopodobnie spaghetti zwisa mu z ust, a resztka kremu ze szparagów cieknie po brodzie?

Karmienie piersią jest naturalne, wszystkie ssaki żywią się w ten sposób…. Dlaczego ktoś daje sobie prawo do tego, by móc nakazać mojemu dziecku jedzenie w toalecie? Może niech ta osoba, weźmie swoje wykwintne danie, zasiądzie na tronie w komnacie z napisem WC i zje je ze smakiem?

Tu nie chodzi o to, czy ktoś ma dzieci czy ich nie ma, czy chce je mieć czy nie. Tu chodzi o empatię, o zrozumienie, o to że każdy z nas był kiedyś dzieckiem i znaczna większość z nas ssała rzeczoną maminą pierś.

Psom i dzieciom wstęp wzbroniony

Od narodzin Viki, chodzimy właściwie co weekend na rodzinny obiad do restauracji. Nie dla tego, że muszę koniecznie gdzieś bywać, po prosu weekend to czas, gdy #TataNaMedal jest w domu i zwykle wychodzimy na wspólny spacer, a po spacerze przysiadamy w knajpie na wspólny obiad. Ludzka rzecz.
I teraz ktoś twierdzi, że powinny być restauracje, do których z dzieckiem wejść nie można i takie do których z dzieckiem wejść można. Przepraszam, ale dla mnie jest to co najmniej dziwne. Bo niby jakie ta zasada ma mieć kryteria? Kogo uznamy za jeszcze dziecko, a kogo już nie?
Rozumiem chęć spędzenia romantycznego wieczoru, we dwoje, z partnerem, przy blasku świec, trzymając się za ręce i tu się zgodzę, że nocą dziecko w knajpie to coś co nie powinno mieć miejsca. Nie mam na myśli tego, że dziecko zakłuci komuś przełykanie małży Św. Jakuba, mam na myśli jedynie to, że spokój tego dziecka będzie stanowczo zakłócony – wieczór to pora spania, a nie bywania w restauracjach z rodzicami.




Płacz dziecka Cię drażni?

A Ty byłeś dzieckiem? Czy może sprytnie pominąłeś ten etap w życiu? Czasami mam wrażenie, że niektórym to się zapomniało, że też pili mleko, jedli rękami, krzyczeli, płakali, biegali … Tak jakby mieli nieodparte przekonanie o swojej zajebistości od samego początku istnienia. 

Każdy się śmieje, jak stara baba jęczy, wzdycha, ćmuka… Bo a to miejsca w autobusie nie ustąpiłeś, a to muzyki za głośno słuchasz, a to zbyt doniośle przez telefon rozmawiasz … I narzekanie na te stare babcie jest ok i Twoje zachowanie też jest w porządku i nagle przeszkadza Ci dziecko… Jestem w szoku!

Widzisz pogodę za oknem? Od kilku dni jest beznadziejnie, nie wkurza Cię to? Nie narzekasz, że znów nie mogłaś założyć swoich nowych balerinek, tylko kalosze? Nie drażni Cię przeszywający ból głowy? Nie mówisz „K***a! Gdzie ta wiosna?!” …mówisz i doskonale o tym oboje wiemy. Dziecko nie rzuci sobie soczystym przekleństwem w powietrze, dziecko będzie jęczeć, płakać… tulić się do rodziców. 
Zastanawiasz się nad tym, czy kogoś kto siedzi za Twoimi plecami nie irytuje Twoje narzekanie? A może za głośno rozmawiasz? Zbyt głośną salwą śmiechu wybuchasz? Zastanów się nad tym.



Spotkałam się jakiś czas temu z opinią, że matki z wózkami powinny mieć zakaz wstępu do komunikacji miejskiej, bo CZŁOWIEK PO PRACY CHCE ODPOCZĄĆ! Serio?
Ja proponuję w ogóle te dzieci zamknąć w dźwiękoszczelnej klatce i wtedy będzie super.

Psom i dzieciom wstęp wzbroniony

Wiecie, to jest trochę tak, że ja nie zawsze rozumiem zakaz wstępu dla ludzi z psami … ale ja jestem totalną psiarą więc w tym konkretnym przypadku mogę nie być obiektywna. Jednak nie psów problem dotyczy, a dzieci. Dziecko kochani to nie piesek, że zostawimy go przed wejściem i zrobimy zakupy w sklepie. Dziecko nie zostanie w domu, w swoim łóżeczku, kiedy my będziemy jeść obiad na mieście. Dziecko podobnie do psa, jest członkiem rodziny, ale jest także ludzką istotą i to pozwala mu na przebywanie w każdym miejscu dozwolonym dla ludzi. Dziecko nie ma przycisku on/off ani nawet stand by … Dziecko jest aktywne cały czas i to chyba rozumie każdy rodzic.

Uważam, że kultury uczymy dziecko od samego początku, zachowanie w towarzystwie to też nie jest łatwa sprawa, a gdzie się tego nauczyć jak nie wśród ludzi? Podkreślam, chodzi mi o uczenie dziecka zachowania, a nie o to by świadomie przeszkadzające innym dziecko mieć w dupie.




Zakaz wprowadzania dzieci do restauracji jest dla mnie totalnie beznadziejny i wiem, że niektórzy się tu na mnie oburzą. Równie dobrze można zakazać wstępu ludziom upośledzonym, chorym i np. rudym, bo tak!

Mam nadzieję, że taki zakaz nigdy nie wjedzie w życie, a jeśli już to od konkretnej godziny, dajmy na to od 20:00, bo to faktycznie pora patrzenia sobie w oczy przy blasku świec i być może ktoś kto tego wieczora planował zmajstrować bobasa, wystraszy się płaczu, marudzenia lub widoku kobiecej piersi i nasza populacja zacznie zmierzać ku końcowi.

Odnoszę wrażenie, że dzieci kiedyś przeszkadzały tylko starym, wrednym babom…. Dziś przeszkadzają nawet młodym ludziom. Matka z dzieckiem jest przeszkodą, na którą reaguje się ciężkim westchnięciem… mało który mężczyzna pomoże wnieść wózek po schodach czy wprowadzić go do autobusu, o kobietach nie wspomnę. 

Czy dzieci są już passe?

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?


4 komentarze:

  1. A ja jednoczesnie zgadzam sie i nie zgadzam:) slabo brzmi zakaz wstepu dzieci, bo lubie chodzic z moimi do restauracji i innych przybytkow, ale tez lubie przejsc sie bez nich. Mysle ze takie bezdzieciowe miejsca, wbrew pozorom, moga byc dobrym miejscem na kawe dla zmeczonych matek, ktore maja chwile dla siebie w xiagu dnia. Mam tez takie odczucie, ze jak jestem z dziecmi to lubie sie czuc swobodnie. Nie chce przepraszac ze bedzie plakac czy biegac, wiec takie wskazanie na miejsca prodzieciowe ulatwia mi zycie, bo wiem ze tam nikt nie bedzie mi puszczal zlowrogich spojrzen; raczej spotkam mame w tej samej sytuacji. A skoro sa takie specjalne miejsca z uklonem dla dzieci czemu nie moze byc takich adult-only? Takie mam przemyslenia:)) pozdrawiam, ewa:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesyem tego samego zdania co Ewa. Jako matki oczekujemy zeby były miejsca typowo dla mam z dziećmi takie samo prawo mają osoby ktore nie chcą spedzac wolnego czasu w towarzystwie dzieci. Ja bardzo lubie wyrwać sie czasem gdzieś bez dziecka i jedyne o czym wtedy marzę to jest święty spokoj ;) nie zmuszajmy wszystkich do przebywania z naszymi dziećmi. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie potrzebnie się oburzasz. Nigdy nic takiego nie przejdzie.Jesteśmy ogromnym źródłem dochodu dla restauracji. A to normalne, że pewne miejsca są bardziej przyjazne dzieciom, a inne mniej. Matka z dzieckiem to dobry target i jest szeroki wybór restauracji, które przyjmą cię x otwartymi ramionami, nawet z dzieckiem przy piersi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze istnieli ludzie, którym dzieciom przeszkadzały. Ale też z określonego powodu. Masa ludzi nie reaguje na zachowanie swoich dzieci, po prostu je ignoruje. Albo zachowują się jak święte krowy, bo jak zostali rodzicami, to już wielcy bogowie. Wkurza otoczenie? Oczywiście. A potem rozlewa się po niewinnych. Moim zdaniem to restaurator powinien decydować, jakich ludzi chce mieć u siebie w knajpie. Jeśli rodziny z dziećmi, to zrobi knajpę im przyjazną. Jeśli woli bezdzietną młodzież albo dziadziów emerytów - także. Miejsca dla każdego jest do niczego, profilowane są o wiele ciekawsze.

    OdpowiedzUsuń