środa, 4 stycznia 2017

Podsumowanie roku 2016

Co roku robię sobie krótkie podsumowanie tego, co mnie spotkało w ostatnich 12 miesiącach. W tym roku również usiadłam do takiego podsumowania… jednak jest ono zupełnie inne od poprzednich. Ten rok upłynął mi pod znakiem dwóch przeprowadzek, ciąży i narodzin Viki! Serio, moim podsumowaniem roku jest ten mały bąbel, który właśnie smacznie śpi w swoim łóżeczku. Nie miałam pojęcia jak ogromna może być miłość do własnego dziecka, oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że kocha się je bez względu na wszystko, bezgranicznie, miłością największą, ale kompletnie nie zdawałam sobie sprawy, że jest to tak bardzo niesamowite uczucie. 1 sierpnia 2016 godzina 13:13, pierwszy raz widzę Wiktorię, którą przez 9 miesięcy nosiłam w brzuchu i przepadam … zakochuję się na zabój!



Ostatnio rozmawialiśmy z mężem o tym, co czuliśmy zanim mała się urodziła i jak te odczucia mają się do obecnie trwającej rzeczywistości. Ja chyba najbardziej obawiałam się tego, że nie dam sobie rady, że nie będę wiedziała czemu maluszek płacze i jak mu pomóc, jednak mama to jest mama i mama wie wszystko i wie to najlepiej ;) nie było się czego bać, dogadujemy się z Viki.



Od 1 dnia sierpnia dni lecą w zawrotnym tempie, wszystkie niby są podobne, ale jednak kompletnie inne. Pobudka, zmiana pieluchy, karmienie, dogorywanie w łóżku, zabawa, zmiana piżamki na dzienne ubranie, znowu karmienie, zabawa, pielucha, drzemka, karmienie, pielucha, spacer…. I tak każdego dnia, no może czasem odmówimy sobie spaceru, albo pochodzimy w piżamach do 15:00 ale kto nam zabroni się lenić ? ;) Jednak w tych wszystkich z pozoru identycznych dniach, jest właśnie mała Wiktoria, która codziennie prezentuje swoje nowe umiejętności, wydaje nowe dźwięki, złości się bo choć bardzo sprawnie przewraca się z plecków na brzuszek, to jeszcze nie potrafi przemieścić się do przodu. Wkurza się, bo chciałaby siedzieć a to jeszcze nie czas, musi dać sobie jeszcze chwilę … uśmiecha się, gdy jej śpiewam – choć wiem, że nie potrafię i ona też wie to na pewno, ale się cieszy bo mama śpiewa specjalnie dla niej.





Naprawdę bycie mamą, w ogóle bycie rodzicem jest cholernie wymagające, absorbujące i zabiera ¾ czasu, bo ta ¼ to późny wieczór i noc – wtedy można na spokojnie pomachać sobie kapciem, ale ten cały czas spędzony z Wiki jest tak cudowny, że nie zamieniłabym go na nic innego. Oczywiście, są dni kiedy ręce i cycki do samej ziemi opadają, a ja oddałabym wszystko za 30 minut drzemki pod kocykiem, przy cicho grającym telewizorze, ale patrzę wtedy na tego mojego bąbla, ona się uśmiechnie i nie pozostaje mi nic innego jak dumnie wypiąć pierś, wyprostować plecy, zrobić sobie kolejną kawę i dalej z dumą nosić strój „super mamy”.





Rok 2016 to dla mnie bardzo ważny czas, zmieniłam się, stałam się nieco bardziej poważna – choć nadal żarty mi w głowie, zostałam mamą, jestem dla mojej córeczki bardzo ważna, wyciszyłam się, zaczęłam pisać bloga, który jest moja odskocznią, miejscem gdzie mogę wyrazić swoje zdanie, poznać opinie innych, zaczęłam szyć <3 to też mnie relaksuje, nadal nienawidzę sprzątać a gotowanie nie idzie mi najlepiej, ale wciąż staram się być super żoną dla mojego kochanego męża.




2017? Oby był tak dobry jak 2016 albo lepszy! Chciałabym żeby blog się rozwinął, żeby szycie wychodziło mi coraz lepiej, żebym poprawiła organizację swojego czasu i żebym mogła poświęcać Wiktorii nadal tyle czasu co w minionym 2016 roku, nie chcę snuć marzeń o tym że pokocham sprzątać lub że nagle stanę się marsterchefem. Ja już się pogodziłam z faktem, że gospodyni ze mnie nie na medal, mój mąż musi mnie taką kochać. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz