Co roku robię sobie krótkie podsumowanie tego, co mnie
spotkało w ostatnich 12 miesiącach. W tym roku również usiadłam do takiego
podsumowania… jednak jest ono zupełnie inne od poprzednich. Ten rok upłynął mi
pod znakiem dwóch przeprowadzek, ciąży i narodzin Viki! Serio, moim
podsumowaniem roku jest ten mały bąbel, który właśnie smacznie śpi w swoim
łóżeczku. Nie miałam pojęcia jak ogromna może być miłość do własnego dziecka,
oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że kocha się je bez względu na
wszystko, bezgranicznie, miłością największą, ale kompletnie nie zdawałam sobie
sprawy, że jest to tak bardzo niesamowite uczucie. 1 sierpnia 2016 godzina
13:13, pierwszy raz widzę Wiktorię, którą przez 9 miesięcy nosiłam w brzuchu i
przepadam … zakochuję się na zabój!
Ostatnio rozmawialiśmy z mężem o tym, co czuliśmy zanim mała
się urodziła i jak te odczucia mają się do obecnie trwającej rzeczywistości. Ja
chyba najbardziej obawiałam się tego, że nie dam sobie rady, że nie będę
wiedziała czemu maluszek płacze i jak mu pomóc, jednak mama to jest mama i mama
wie wszystko i wie to najlepiej ;) nie było się czego bać, dogadujemy się z
Viki.
Od 1 dnia sierpnia dni lecą w zawrotnym tempie, wszystkie niby są podobne, ale jednak kompletnie inne. Pobudka, zmiana pieluchy, karmienie, dogorywanie w łóżku, zabawa, zmiana piżamki na dzienne ubranie, znowu karmienie, zabawa, pielucha, drzemka, karmienie, pielucha, spacer…. I tak każdego dnia, no może czasem odmówimy sobie spaceru, albo pochodzimy w piżamach do 15:00 ale kto nam zabroni się lenić ? ;) Jednak w tych wszystkich z pozoru identycznych dniach, jest właśnie mała Wiktoria, która codziennie prezentuje swoje nowe umiejętności, wydaje nowe dźwięki, złości się bo choć bardzo sprawnie przewraca się z plecków na brzuszek, to jeszcze nie potrafi przemieścić się do przodu. Wkurza się, bo chciałaby siedzieć a to jeszcze nie czas, musi dać sobie jeszcze chwilę … uśmiecha się, gdy jej śpiewam – choć wiem, że nie potrafię i ona też wie to na pewno, ale się cieszy bo mama śpiewa specjalnie dla niej.
Od 1 dnia sierpnia dni lecą w zawrotnym tempie, wszystkie niby są podobne, ale jednak kompletnie inne. Pobudka, zmiana pieluchy, karmienie, dogorywanie w łóżku, zabawa, zmiana piżamki na dzienne ubranie, znowu karmienie, zabawa, pielucha, drzemka, karmienie, pielucha, spacer…. I tak każdego dnia, no może czasem odmówimy sobie spaceru, albo pochodzimy w piżamach do 15:00 ale kto nam zabroni się lenić ? ;) Jednak w tych wszystkich z pozoru identycznych dniach, jest właśnie mała Wiktoria, która codziennie prezentuje swoje nowe umiejętności, wydaje nowe dźwięki, złości się bo choć bardzo sprawnie przewraca się z plecków na brzuszek, to jeszcze nie potrafi przemieścić się do przodu. Wkurza się, bo chciałaby siedzieć a to jeszcze nie czas, musi dać sobie jeszcze chwilę … uśmiecha się, gdy jej śpiewam – choć wiem, że nie potrafię i ona też wie to na pewno, ale się cieszy bo mama śpiewa specjalnie dla niej.
Naprawdę bycie mamą, w ogóle bycie rodzicem jest cholernie
wymagające, absorbujące i zabiera ¾ czasu, bo ta ¼ to późny wieczór i noc –
wtedy można na spokojnie pomachać sobie kapciem, ale ten cały czas spędzony z
Wiki jest tak cudowny, że nie zamieniłabym go na nic innego. Oczywiście, są dni
kiedy ręce i cycki do samej ziemi opadają, a ja oddałabym wszystko za 30 minut
drzemki pod kocykiem, przy cicho grającym telewizorze, ale patrzę wtedy na tego
mojego bąbla, ona się uśmiechnie i nie pozostaje mi nic innego jak dumnie
wypiąć pierś, wyprostować plecy, zrobić sobie kolejną kawę i dalej z dumą nosić
strój „super mamy”.
Rok 2016 to dla mnie bardzo ważny czas, zmieniłam się,
stałam się nieco bardziej poważna – choć nadal żarty mi w głowie, zostałam
mamą, jestem dla mojej córeczki bardzo ważna, wyciszyłam się, zaczęłam pisać
bloga, który jest moja odskocznią, miejscem gdzie mogę wyrazić swoje zdanie,
poznać opinie innych, zaczęłam szyć <3 to też mnie relaksuje, nadal
nienawidzę sprzątać a gotowanie nie idzie mi najlepiej, ale wciąż staram się być
super żoną dla mojego kochanego męża.
2017? Oby był tak dobry jak 2016 albo lepszy! Chciałabym
żeby blog się rozwinął, żeby szycie wychodziło mi coraz lepiej, żebym poprawiła
organizację swojego czasu i żebym mogła poświęcać Wiktorii nadal tyle czasu co
w minionym 2016 roku, nie chcę snuć marzeń o tym że pokocham sprzątać lub że
nagle stanę się marsterchefem. Ja już się pogodziłam z faktem, że gospodyni ze
mnie nie na medal, mój mąż musi mnie taką kochać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz