Przedwczoraj minął dokładnie rok, odkąd dowiedzieliśmy się,
że nasza rodzina powiększy się o Wiktorię, a dziś mijają równo 4 miesiące odkąd
maluch pojawił się na świecie.
1 sierpnia o 13:13 Wiktoria pojawiła się na świecie i
postanowiła, że całkowicie podbije nasze serca. Przez pierwsze dwa tygodnie
cały czas spała z nami, nie wyobrażałam sobie zostawienia jej w łóżeczku.
Zasypiała kołysana na rękach, drzemki ucinała sobie na brzuchu u taty, z każdym
płaczem była brana na ręce i tulona.
Nie noś, bo przyzwyczaisz!
Należałoby najpierw odzwyczaić, bo nosimy nasze dzieci przez
9 miesięcy w brzuchu, są bardzo blisko nas, czują nasze ciepło, słyszą bicie
serca, głos… i nagle ciach! Ma spokojnie, leżeć bez poczucia bezpieczeństwa i
maminej bliskości, tak się nie da, a może da się tylko ja jestem zbyt wrażliwa
na takie ruchy.
Wiadomo, że nie chodzi o to by każdą jedną czynność
wykonywać z dzieckiem na rękach, choć fani chustowania twierdzą, że można
dziecko w chuście mieć cały dzień na sobie, to ja się z tym nie do końca mogę
zgodzić. Gotowania na przykład, z dzieckiem powieszonym na sobie, nie widzę za
bardzo, ale każdy robi jak uważa.
Wiktorię często noszę na rękach, razem wybieramy jaką kurtkę
dziś założy, jakie butki będą pasowały, przeglądamy się wspólnie w lustrze,
nosząc ją opowiadam co robimy, po co to robimy, pokazuję jej po prostu świat,
wszystko to co ją otacza.
Plecy Ci się odwdzięczą!
No to na pewno, Wiki urodziła się ważąc 3310g, na ten moment
wyczuwam jakieś 5500g. i nie powiem odczuwam ten „ciężar” jednak kiedy mam ją
nosić jak nie teraz? Z każdym miesiącem będzie przybywało wagi, Wiktoria będzie
coraz większa, aż w końcu osiągnie magiczną wagę 20kg. I wtedy jedyną formą
noszenia będzie tzw. „baran” u taty na barkach. Tak więc noszę, bo dni mijają
błyskawicznie, dziś Wiki kończy 4 miesiące, a ja mam wrażenie jakby wczoraj się
urodziła! Czas ucieka, muszę nacieszyć się na zapas!
Daj jej się wypłakać!
Słucham?!
Każdy zapewne już zna tę historię o pewnej wolontariuszce,
która odbyła wizytę w sierocińcu i była mocno zaskoczona panującą tam ciszą…
Spodziewała się płaczu, ale dowiedziała się, że te dzieci nie płaczą, ponieważ
po kilku dniach ciągłego „wołania” o przytulenie, zrozumiały, że nikt do nich
nie przyjdzie… I teraz już nie płaczą.
Nie wyobrażam sobie zostawienia mojego dziecka płaczącego,
sam na sam ze swoim „problemem”. Płacz to jedyna forma komunikacji z mamą.
Dziecko płacząc woła nas, może ma gorszy dzień, coś je boli, albo po prostu
potrzebuje się przytulić… Nie powinniśmy tego ignorować, bo sami też chyba nie
lubimy jak ktoś ma gdzieś nasze potrzeby.
Nie śpij z dzieckiem, bo przyzwyczaisz!
Mam 25 lat, noc przed moim ślubem spędziłam w rodzinnym domu
i spałam z mamą! Nie wstydzę się tego, zawsze jak spałyśmy razem to najpierw
łapała nas przynajmniej godzinna głupawka, przerywana zdaniem „Dobra, śpimy!”
po czym znów była głupawka. Choć czasami moja mama mnie nieziemsko wkurza –
wiadomo to mama, dla niej całe życie będę dzieckiem, to czuję z nią ogromną
więź. Nigdy moja mama nie zostawiała mnie płaczącej w pokoju, jak budziłam się
w nocy będąc małym brzdącem to dreptałam do mamy do łóżka. To naturalne i
normalne, przy mamie i tacie po prostu czujemy się bezpiecznie.
Wiki jak już wspomniałam pierwsze dwa tygodnie spała razem z
nami, potem ze względu na jej bezpieczeństwo i kręgosłup postanowiliśmy kłaść
ją do łóżeczka. Nie zmienia to jednak faktu, że po nocnym karmieniu (w zależności
od upodobania 3 lub 5 rano) Wiki zostaje już z nami w łóżku.
Ponad wszystko uwielbiam weekendy, kiedy to całą trójką możemy
się poprzytulać w piżamach, przykryci jedną kołdrą <3. To nasz wspólny czas,
chwila na zabawę i wygłupy z Wiktorią, czekam na to cały tydzień J.
Chwal swoje dziecko!
Wiktorię chwalę za nawet maleńkie sukcesy, bo to co dla mnie
jest małą rzeczą, dla niej jest ogromnym wyczynem! Jak uda się jej obrócić z
brzuszka na plecy, to biję brawo, całuję i mówię ze jest super, że jestem z
niej bardzo dumna! Bąbel odwdzięcza mi się uśmiechem od ucha do ucha., a to dla
mnie największa i najpiękniejsza nagroda.
Piszę to wszystko, bo wczoraj dotarło do mnie jak bardzo
urosło nasze małe szczęście, zrozumiałam, że to naprawdę już 4 miesiące minęły,
odkąd jest z nami i przyznam, że nigdy nie byłam bardziej spełniona i
szczęśliwa. Uwielbiam Wiktorię przytulać, całować jej pućkowate policzki i mały
nosek, nosić na rękach i opowiadać co nas otacza, kocham podziwiać jej nowe
umiejętności i chwalić ją za to co robi.
Uczucia są ważne, a wrażliwości uczymy od pierwszych dni,
pamiętajmy o tym J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz